czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział 1

Promienie jesiennego słońca wpadły do mojego pokoju. Nie spałam już od godziny.
-Maja! Zrób nam śniadanie! Natychmiast!-usłyszałam głos mojej młodszej siostry, Klementyny. Westchnęłam cicho i zeszłam do kuchni.Mieszkałam na obrzeżach Zakopanego. Mam na imię Maja. Mam 15 lat. Mój ojciec pracuje w Belgii a ja mieszkam z matką i trzynastoletnią siostrą.
Myślę, że moja rodzina się mną nie interesuję. Trzymają mnie w dom tylko dlatego, że robię im śniadania i myję naczynia.
W kuchni zastałam Klementynę malującą sobie oczy. Była bardzo lubiana w szkole, w przeciwieństwie do mnie.
-Nie jesteś za młoda na malowanie się?-rzuciłam.
-A co ciebie to obchodzi?-syknęła. Zrobiłam jajecznicę i nałożyłam na dwa talerze.Nie miałam ochoty spotykać się z matką więc wróciłam do pokoju. Za dwa tygodnie mają odbyć się skoki narciarskie. W tym roku Zakopane witało skoczków bardzo szybko. Na początku grudnia.
Czekałam na nie cały rok. Oglądam ten sport praktycznie od zawsze.
Przebrałam się i umyłam. Wyszłam z domu i skierowałam się do szkoły.
-I co pokrako? Wyglądasz dziś gorzej niż zazwyczaj?-zaśmiała się jedna z moich "koleżanek" z klasy. Zignorowałam ją i weszłam do sali.
-Mam bilety do najlepszego sektora! I mogę na osobności porozmawiać z Wellingerem
-Och, on jest taki cudowny!-zachichotała jedna z dziewczyn. Tak bardzo mnie denerwowały. Nie oglądały skoków dla emocji...Oglądały dla przystojnych skoczków. Każda z nich mogła pływać w pieniądzach. Były bogate i puste.
-Wiesz chociaż jaki klub reprezentuje?-warknęłam w ich stronę.
-A po co mi ta wiedza?
-Podobno to twój ulubiony skoczek
-Nie będę z tobą rozmawiała-powiedziała i wróciła do plotkowania ze swoimi przyjaciółkami.
Lekcje minęły dość szybko. Zaraz po nich poszłam na stok narciarski. Miałam spotkać się ze swoim trenerem. Od paru lat trenuję narciarstwo alpejskie. Sport jest całym moim życiem.
-Maju, już prawie grudzień. Niedługo zaczniemy treningi
-Wiem, trenerze.
-Niestety, muszę cię zmartwić-westchnął.
-Co się stało?-zapytałam, wiercąc się na niewygodnym krześle.
-W tym roku ktoś inny będzie twoim trenerem
-Kto?-powiedziałam, może troszkę za głośno.
-Niedługo się przekonasz-odparł, uśmiechając się blado.
Mój dzień nie był zbytnio udany. Prawie jak każdy. Nauczyłam się czerpać przyjemność ze zwykłych codziennych spraw. Żyłam skokami. Żyłam tym, że za paręnaście dni znowu przeżyję te niesamowite emocje. Tę radość, która odbiera dech w piersiach.
Czasem takie proste sprawy potrafią wywoływać uśmiech.

____

Pierwsze koty za płoty jak powiadają. Rozdział napisany. Jest troszeczkę bez sensu ale zacznie się rozkręcać!
Tymczasem pozdrawiam i zachęcam do czytania.
xxx

1 komentarz: